wtorek, 26 kwietnia 2011

poniedziałek, 25 kwietnia 2011

liczenie. bang bang

Mobilizacja. Na pilatesie z rana straszy twarz naleśnikopodobna o świńskich oczach.Rzadko pozwalam sobie na otwartą niechęć boguduchawinnym. Ale to smakuje jak podwójny deser po półrocznej diecie z gwarancją, że pójdzie w cycki. Spakowana torba, książka której nie doczytam, gazeta co ją zgubię. A na miejscu korespondencja z banku w naddartej kopercie, upomnienie z biblioteki. Wszyscy chcą moich pieniędzy. Ludzie!W ludziach moc. I wracam ze spotkania, ze zwieszoną głową, brudząc nowe tenisówki. Niezmazywalna rysa na mojej biografii radzi sobie w życiu lepiej ode mnie.
Na klatce słyszę kroki chuja, idzie tu aby mnie strzelić.

czwartek, 7 kwietnia 2011

wdech
wydech
wdech
wydech
wdech
wydech
wdech
wydech
a pomiędzy moment kiedy nic nie boli

środa, 6 kwietnia 2011