
wtorek, 27 stycznia 2009
poniedziałek, 26 stycznia 2009
przeziębiona jestem
Przeziębiona jestem, co daje mi możliwosć zaszycia się w pokoju, w spokoju.
Z wielkim kubkiem zielonej herbaty.
Czytam na zmianę ,,Autoportret reportera" Ryszarda Kapucińskiego i ,,Tezy o głupocie, piciu i umieraniu" Jerzego Pilcha.
W międzyczasie odpowiadam na zaległe wiadomosci i swieze zaczepki z komunikatorów różnych.
Zaglądam to do ,,Wysokich Obcasów" to do ,,Twojego Stylu".
Googluje wszystko to co miałam sprawdzić od dawna i co własnie mi się przypomniało. W tle Peszkówna krzyczy ,,jestem polarny niedźwiedźiem, zedrzyj ze mnie futro, jutro albo lepiej dzis..."
Zaraz się zadławię nadmiarem informacji.
Nic to. Zbieram siły.
Z wielkim kubkiem zielonej herbaty.
Czytam na zmianę ,,Autoportret reportera" Ryszarda Kapucińskiego i ,,Tezy o głupocie, piciu i umieraniu" Jerzego Pilcha.
W międzyczasie odpowiadam na zaległe wiadomosci i swieze zaczepki z komunikatorów różnych.
Zaglądam to do ,,Wysokich Obcasów" to do ,,Twojego Stylu".
Googluje wszystko to co miałam sprawdzić od dawna i co własnie mi się przypomniało. W tle Peszkówna krzyczy ,,jestem polarny niedźwiedźiem, zedrzyj ze mnie futro, jutro albo lepiej dzis..."
Zaraz się zadławię nadmiarem informacji.
Nic to. Zbieram siły.
niedziela, 25 stycznia 2009
deBiuT
Josif Brodski
DEBIUT
Gdy już po wszystkich była egzaminach,
wspomniała mu, że mógłby wpaść wieczorem.
Była sobota i ciasno tkwił korek
w szyjce butelki czerwonego wina.
Deszcz padał, kiedy wstał niedzielny ranek
i gość na palcach przez skrzypiący parkiet
przepłynąwszy, cicho ściągnął marynarkę
z gwoździa wbitego chybotliwie w ścianę.
Wzięła ze stołu szklankę i przełknęła
resztkę herbaty wystygłą i burą.
Mieszkanie spało, świtała niedziela,
leżała w wannie czując całą skórą
dno obłuszczone. Wcześnie jeszcze było,
pachnąca mydłem pustka nieodparta
pełzła w nią poprzez jeszcze jeden wyłom,
co się otwierał na poznanie świata.
Palce, którymi przymykał drzwi sieni
były - aż wzdrygnął się - czymś zabrudzone.
Kiedy dłoń chował w kieszeń, parę monet -
reszta za wino - brzęknęła w kieszeni.
Aleja pusta była, chodnik przemókł
od wody z rynien dzwoniących o ścianę.
Przypomniał sobie gwóźdź i tynk spękany
i z opuchniętych warg, nie wiedzieć czemu,
wyrwał się brzydki wyraz. Patrząc w pusty
świt poczerwieniał postępkiem głupawym
własnych ust. Tak się sam zdziwił, że wrósłby
w grunt, gdyby właśnie tramwaj się nie zjawił.
Później w pokoju swym składał wzdłuż kantów
spodnie, nie patrząc na trącący potem klucz
pasujący do tak wielu zamków,
a tak wstrząśnięty swym pierwszym obrotem.
DEBIUT
Gdy już po wszystkich była egzaminach,
wspomniała mu, że mógłby wpaść wieczorem.
Była sobota i ciasno tkwił korek
w szyjce butelki czerwonego wina.
Deszcz padał, kiedy wstał niedzielny ranek
i gość na palcach przez skrzypiący parkiet
przepłynąwszy, cicho ściągnął marynarkę
z gwoździa wbitego chybotliwie w ścianę.
Wzięła ze stołu szklankę i przełknęła
resztkę herbaty wystygłą i burą.
Mieszkanie spało, świtała niedziela,
leżała w wannie czując całą skórą
dno obłuszczone. Wcześnie jeszcze było,
pachnąca mydłem pustka nieodparta
pełzła w nią poprzez jeszcze jeden wyłom,
co się otwierał na poznanie świata.
Palce, którymi przymykał drzwi sieni
były - aż wzdrygnął się - czymś zabrudzone.
Kiedy dłoń chował w kieszeń, parę monet -
reszta za wino - brzęknęła w kieszeni.
Aleja pusta była, chodnik przemókł
od wody z rynien dzwoniących o ścianę.
Przypomniał sobie gwóźdź i tynk spękany
i z opuchniętych warg, nie wiedzieć czemu,
wyrwał się brzydki wyraz. Patrząc w pusty
świt poczerwieniał postępkiem głupawym
własnych ust. Tak się sam zdziwił, że wrósłby
w grunt, gdyby właśnie tramwaj się nie zjawił.
Później w pokoju swym składał wzdłuż kantów
spodnie, nie patrząc na trącący potem klucz
pasujący do tak wielu zamków,
a tak wstrząśnięty swym pierwszym obrotem.
sobota, 24 stycznia 2009
toast
Nadwrazliwość to taka wada fabryczna.
Raczej nie do naprawienia.
I trudno uleczalna.
A księżniczki podobno są tak wrazliwe, ze czują jak się ziemia obraca, dlatego cały czas chodzą skołowane.
Czasami zasypiają w niewłaściwym królestwie.
Mylą ogiera z ogrem.
Ale mają czyste intencje.
Przejrzyste dusze.
Grają na czas, grają na zwłokę, grają na nerwach, grają o najwyższą stawkę.
Przecież wrażliwość jest taka niemodna.
czwartek, 22 stycznia 2009
snob
Snobizm moi drodzy jest wtedy, kiedy przy sporej dziurze na kredytówce, niezapłaconych rachunkach, małych długach u znajomych, masz ostatnie 20 zł w portfelu i pod koniec stycznia kupujesz na Placu Nowym różowe tulipany, bo ładne i akurat pasują do Twojej torebki. I nastroju. Potem zjadasz jajecznice z dwóch jajek posypaną szczypiorkiem, a koty siedzą zdziwione przy wazonie.
wtorek, 20 stycznia 2009
jestem
Pada z dachów, pada na głowy.
Piękne światło jest, kolory znów się wyostrzyły.
Sąsiadowi zmarł osiemnastoletni kot.
Wyszłam z domu z myślą o wizycie u rektora. Po drodze szykowałam odpowiednią mowę, nie ma przecież lepszego widoku niż łotr, który się kaja. A tu bonus od życia, w postaci dyżuru przeniesionego na środę. Wracałam trasą nad Wisłą. Łabędzie przejrzały zawartość mojej torby i płynęły za mną uparcie. Nakarmiłam je bułką.
O czym to ja chciałam?
Piękne światło jest, kolory znów się wyostrzyły.
Sąsiadowi zmarł osiemnastoletni kot.
Wyszłam z domu z myślą o wizycie u rektora. Po drodze szykowałam odpowiednią mowę, nie ma przecież lepszego widoku niż łotr, który się kaja. A tu bonus od życia, w postaci dyżuru przeniesionego na środę. Wracałam trasą nad Wisłą. Łabędzie przejrzały zawartość mojej torby i płynęły za mną uparcie. Nakarmiłam je bułką.
O czym to ja chciałam?
niedziela, 18 stycznia 2009
dalej
O czym myślisz kiedy wstajesz rano?
Co chodzi Ci po głowie kiedy zasypiasz?
Jaki wpływ ma na Ciebie Twoje otoczenie i jak Ty na nie wpływasz?
Co myślisz patrząc w lustro?
Segregujesz śmieci?
Wstajesz prawą nogą?
Rozmawiasz z sąsiadami?
Lubisz swój widok z okna?
Masz już swoje miejsce na ziemii?
A szukasz go?
Drażnią Cię moje pytania?
Irytuje Cię, że chcę być szczęśliwa?
Co chodzi Ci po głowie kiedy zasypiasz?
Jaki wpływ ma na Ciebie Twoje otoczenie i jak Ty na nie wpływasz?
Co myślisz patrząc w lustro?
Segregujesz śmieci?
Wstajesz prawą nogą?
Rozmawiasz z sąsiadami?
Lubisz swój widok z okna?
Masz już swoje miejsce na ziemii?
A szukasz go?
Drażnią Cię moje pytania?
Irytuje Cię, że chcę być szczęśliwa?
poniedziałek, 12 stycznia 2009
,,Święci z Bostonu,,
Nowe trwa od ok 12 dni.
Bez ciśnienia na wielkie zmiany, potężne przełomy i radykalne szarpanie.
I jest lepiej. Spokojniej.
Przymarzły moje pretensje do świata. Przyczajone, pewnie wylezą wiosną.
Teraz podejrzanie dobrze jest.
To za sprawą słońca, które co raz częściej świeci przez brudne okno.
Odrobiłam lekcję z całego Almodovara.
Zasypiam na ważnych, ambitnych filmach, które każdy powinien znać.
Przeczytałam trochę, ale to ciągle za mało.
Śpię tyle ile należy.
Śnię kolorowo- co drugiej nocy umiera moja sąsiadka Maria- ta która mnie nie lubi, ta która twierdzi, że ,,produkuję COŚ w mieszkaniu".
I myślę sobie oby tylko nie było gorzej.
Żeby tylko pan Damian nie przyszedł odłączyć mi prądu.
Ja się ogarnę, znajdę pracę. Kiedyś.
Narazie potwornie mi dobrze. Mogę się nawet tym podzielić.
I ,,nie chcę teraz wiosny" jest znów aktualne.
Bez ciśnienia na wielkie zmiany, potężne przełomy i radykalne szarpanie.
I jest lepiej. Spokojniej.
Przymarzły moje pretensje do świata. Przyczajone, pewnie wylezą wiosną.
Teraz podejrzanie dobrze jest.
To za sprawą słońca, które co raz częściej świeci przez brudne okno.
Odrobiłam lekcję z całego Almodovara.
Zasypiam na ważnych, ambitnych filmach, które każdy powinien znać.
Przeczytałam trochę, ale to ciągle za mało.
Śpię tyle ile należy.
Śnię kolorowo- co drugiej nocy umiera moja sąsiadka Maria- ta która mnie nie lubi, ta która twierdzi, że ,,produkuję COŚ w mieszkaniu".
I myślę sobie oby tylko nie było gorzej.
Żeby tylko pan Damian nie przyszedł odłączyć mi prądu.
Ja się ogarnę, znajdę pracę. Kiedyś.
Narazie potwornie mi dobrze. Mogę się nawet tym podzielić.
I ,,nie chcę teraz wiosny" jest znów aktualne.
niedziela, 4 stycznia 2009
Mamy już to nowe.
Zmieniła się data.
Chyba na razie to tyle.
Jest zimnej.
Kot schodzi z pieca sporadycznie.
Zapomniałam na siebie uważać.
Pozwoliłam nadszarpnąć, nadgryźć mój punkt widzenia.
To mam za swoje.
To siedzę z dwoma czarnymi smugami na policzkach.
Oj kochaniutka to tylko chwilowa słabość.
Pozwoliłam sobie na taki komfort.
Sprawdziłam, tak jeszcze potrafię.
Ale jutro wstanę prawą nogą.
I będę dalej pisała tę bajkę ze sobą w roli głównej.
Może tylko nieco zmienię tło.
Chyba na razie to tyle.
Jest zimnej.
Kot schodzi z pieca sporadycznie.
Zapomniałam na siebie uważać.
Pozwoliłam nadszarpnąć, nadgryźć mój punkt widzenia.
To mam za swoje.
To siedzę z dwoma czarnymi smugami na policzkach.
Oj kochaniutka to tylko chwilowa słabość.
Pozwoliłam sobie na taki komfort.
Sprawdziłam, tak jeszcze potrafię.
Ale jutro wstanę prawą nogą.
I będę dalej pisała tę bajkę ze sobą w roli głównej.
Może tylko nieco zmienię tło.
Subskrybuj:
Posty (Atom)