Dzisiaj potykam się o własne nogi. Kawę, co się udała jak dawno, rozlałam na pół kuchni. Wielka kofeinowa erekcja. Na podwórku widać złość z jaką lokatorzy z drugiego się wyprowadzali. Stoi smutne, zgwałcone niechcianymi meblami. Świeci słońce i pada śnieg. Kot zmęczony całonocnym wołaniem adoratora, śpi przy piecu. A ja odpadam od rzeczywistości co chwilę.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz