sobota, 11 października 2008

uSaDzanie tYgRysa

,,Usadzanie tygrysa ma w sobie coś z pełnego spotkania, coś zbliżającego się do absysiolutu. Powodzenie całej imprezy wymaga takiej dokladności w szczeogółach, a płacimy za nie tak drogo, że krótkie chwile, które następują po usadzeniu i które decydują o jego perfekcji, niejako wyzwalają nas z nas samych, zmiatają tak tygrysiość jak i ludzlość w jednym nieuchronnym ruchu, który jest zawrotem głowy, zawieszeniem, dojściem. Nie ma tygrysa, nie ma rodziny, nie ma mechanizmu. Nie sposób zrozumieć co pozostało: jakieś drżenie, które nie jest z tego ciała, skoncentrowany czas, esencja kontaktu. A potem wszyscy wychodzimy na zakryte patio, zaś ciotki przynoszą nam zupę i jakby coś śpiewało, jakbyśmy byli na chrzcinach."

2 komentarze:

magda t. pisze...

jestem.
już jestem:)

rOzaLinda pisze...

wreszCie nareszCie :*