Po raz kolejny, oglądając skandynawskie kino i słuchając ich muzyki, utwierdzam się w przekonaniu, że zakładając słuszność reinkarnacji, to ja tam kiedyś żyłam. ,,Reprise: od początku, raz jeszcze" niepokioi, obnaża i wytyka mi palcem.
A z innych spraw, to wypożyczyłam dziś Colette i H.Millera. Tak sobię lubię powtarzać, że jeszcze jedna książka i zrozumiem. Nie zrozumiem, będę jeszcze dalej, a potem oślepi mnie wiosenne słońce.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarz:
Zakładając tę hipotezę wiem, że ja tam na pewno nigdy nie żyłem :)
Prześlij komentarz