Balansuję na granicy.
Widzi mi się. Widzimisie. Widzę misie.
Dwie paranoje.
Pierwsza to strach, że zginę w centrum handlowym.
Druga, że nigdy się nie zakocham.
Nie wiadomo co gorsze.
Nie ufam ludziom totalnie i ostatecznie szczęśliwym, muszą byś strasznie głupi.
Ani tym co chcieliby żyć wiecznie. Totalna męczarnia.
Nie ogarniam.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz