Dzienniki, tom I. 1947-1963
Wydawnictwo Karakter
Kraków 2012
s 106
Ten, kto wymyślił małżeństwo, był genialnym dręczycielem. Jest to instytucja stworzona w celu stępiania uczuć. Jej istotą jest powtarzanie. Najlepsze , co można osiągnąć, to powstanie silnych wzajemnych zależności.
Z biegiem czasu awantury tracą sens, chyba że jest się gotowym pójść na całość, czyli przerwać małżeństwo. Po pierwszym roku człowiek przestaje się przejmować oczyszczaniem atmosfery po kłótni i tylko zapada w pełne gniewu milczenie, które zmienia się w normalne milczenie, a później życie toczy się jak zwykle.
s 170
,,liberałowie" sądzą, że jeśli jest (a), to zawsze będzie (b). A tak po prostu nie jest.
s 172
W małżeństwie utraciłam pewną część własnej osobowości- początkowo ta utrata była przyjemna, łatwa; teraz sprawia mi ból i z nową siłą nieustannie podsyca moją tendencję do niezadowolenia.
s 196
to nieznośne patrzeć na zdjęcia twarzy, którą widziała w ekstazie i we śnie
Życie to zapośredniczone samobójstwo.
Ta mała ciepła bryłka, to moje ciało- jego zabezpieczenia (nos, palce) ziębną.
Zycie osobiste, życie osobiste.
Walczę, by moje wartości, moje ideały nie przepadły.
Nie wolno dzielić wszystkich zd[ań] na prawdziwe + fałszywe. Fakt, można dokonać tego bardzo łatwo. Ale wtedy znika większa część znaczenia.
Samoświadomość. Traktowanie własnej jaźni jako innej osoby. Nadzorowanie samej siebie.
Jestem leniwa, próżna, nietaktowna. Śmieję się, choć nic mnie nie bawi.
Jaka jest tajemnica natchnienia pisarskiego, odnalezienia głosu? Spróbuj whiskey. Rozgrzej się.
niedziela, 21 grudnia 2014
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz